Pożegnania nadszedł czas - Dolina Różaneczników i Przełomy Pełcznicy

Nadszedł czas na zamknięcie sezonu. w takim składzie to ostatnia wycieczka i z racji dwóch dwupaków w grupie, postawiliśmy na coś prostego. Padło na dolinę różaneczników i przełomy Pełcznicy pod Książem. 

Ruszyliśmy z Podzamcza i praktycznie od razu wyszliśmy na szlak. Czerwone znaki powiodły nas do ruin starego Książa. Nie obyło się bez niespodzianek i lekkiego błądzenia po lesie. w ruinach szybko sprawdziliśmy czy nic się nie zmieniło. Strzeliliśmy kilka fotek i zmieniliśmy oznaczenia szlaków na zielone. 

Przyznać muszę, ze bardzo lubię tę trasę, która wiedzie mostkami zamontowanymi na nawisach skalnych. Wrażenia niesamowite, widok na Pełcznicę płynącą hen daleko w wąwozie też robi wrażenie. W takich okolicznościach przyrody dotarliśmy na Aleję Hochebrgów i ostatecznie pod sam Zamek Książ. Tak oczywiście lekkie tłumy (mimo nadal panującej corony), ale lody dla bratanka były musowe, więc chcąc nie chcąc ruszyliśmy w stronę tłumów, by w jednym z namiotów zakupić chłodne dobro. 

Następnie, po krótkim popasie na lody i francuskie ciastka od Barbary (jeszcze ciepławe) Aleją Lipową ruszyliśmy szlakiem czerwonym w stronę bramy wjazdowej na teren Zamku i Stadniny Ogierów. A tam już piękną droga podążaliśmy w stronę Doliny Różaneczników (niestety już po kwitnieniu), by ostatecznie dotrzeć do Świebodzic (a ściślej rzecz ujmując do jej dzielnicy o "zaskakującej" nazwie Pełcznica). 

Tu niestety spory fragment trzeba było przejść ulicami miasteczka, co niestety nie było miło. Asfalt pod nogami i żar lejący się z nieba (bez możliwości ukrycia się choćby w półcieniu) dał na się mocno we znaki. Po dojściu do ul Sikorskiego bez szlaków skręciliśmy w prawo i dalej asfaltem (a właściwie betonową kostką). Na szczęście po niecałym 1,5 kilometra weszliśmy już w leśne ostępy prowadzące do Cisu Bolko (znaki żółte i zielone). 

Od Bolka zmieniliśmy oznaczenia na czerwone i ruszyliśmy Przełomami Pełcznicy. Ludzi jak zawsze, jak na lekarstwo, za to śmieci całkiem sporo. Aż dziw bierze skąd się tyle tego bierze... Na rozwidleniu szlaków uznaliśmy, że mając dwie ciężarne w drużynie nie wspinamy się dalej za czerwonymi znakami pod Stary Książ tylko idziemy prosto i zmieniamy malowanie na żółte. Zanim jednak nadszedł czas na ostatnie proste trasy, postanowiliśmy odpocząć i pojeść - przecież wiadomo, że nasze wyprawy są turystyczno-kulinarne (!). 


Posiedzielim, pojedlim, pośmialim się... posprzatalim i ruszyliśmy dalej za żółtymi znakami. I przyznać musze, ze to byl bardzo trafny wybór. Trasy nie pamiętałam (zresztą bardzo prawdopodobne, że nigdy nią nie szłam), a okazała się bardzo malownicza. Szlak nadal wiódł wzdłuż Pełcznicy. Ścieżka zmieniała swą szerokość, czasem znowu wiodła mostkami, czasem ciasnymi tunelami w skałach (bratanek był zachwycony, my zresztą też). Na koniec, do rozwidlenia szlaków pod Starym Książem prowadziło niezbyt strome podejście z licznymi udogodnieniami (poręcze i stopnie z bali). 

A od rozwidlenia to już prosta droga na parking do naszych srebrnych i czerwonych strzał... 

I dla niektórych z nas sezon zakończył się latem. Niektórzy wędrowali tu i tam, ale w takiej ekipie już się nie powtórzyło i raczej się nie powtórzy, bo drużyna nam się powiększyła :)

Punktacja GOT: S-10: 16 pkt. 

Komentarze