Świdnicę znam od dziecka, bo leży od mojego rodzinnego miasta przysłowiowy rzut beretem. I aż wstyd się przyznać, że dopiero w tym roku wywiało mnie na zwiedzanie Kościoła Pokoju – i to głównie ze względu na Clopsa. Przyznam, że budowla sakralna robi naprawdę niesamowite wrażenie. Tak z zewnątrz, bo czaruje murem pruskim, jak i wewnątrz, ale tego opowiedzieć się nie da... to po prostu trzeba zobaczyć.
Świdnicki Kościół Pokoju został zbudowany na mocy Pokoju Westfalskiego, kończącego wojnę trzydziestoletnią. Wtedy to cesarz Ferdynand III. został zobowiązany przez Szwedów do wyrażenia zgody na budowę przez ewangelików w Jaworze, Głogowie i Świdnicy po jednym tzw. "Kościele Pokoju". W tamtym okresie protestantyzm nie był religią traktowaną na równi z katolicyzmem, stąd też dopiero po rozmaitych petycjach skierowanych na dwór wiedeński, przy wskazaniu planowanego placu budowy, 13 sierpnia 1652 r. cesarz udzielił swojej zgody, a już 10 dni później wyznaczono teren i przekazano go przewodniczącemu ewangelickiego Urzędu Rent z Otterau. Plac miał kształt kwadratu (200 x 200 kroków), sam kościół miał mieć 100 kroków długości i 50 kroków szerokości. Miał on być poświęcony Świętej Trójcy. Zgodnie z zarządzeniem cesarskim kościół mógł być wybudowany jedynie poza murami miasta, bez wieży i dzwonów. Jako materiałów budowlanych można było użyć jedynie drewna, piasku, gliny i słomy. Szczególnym utrudnieniem dla gminy miało być zarządzenie, że okres budowy nie może przekroczyć jednego roku. Świdnicki Kościół powstawał jako trzeci, po głogowskim i jaworskim, było więc łatwiej, bo świdniccy protestanci mogli korzystać z wcześniejszych doświadczeń swoich współwyznawców z innych miast. Świdniccy protestanci zlecili w roku 1656 wrocławskiemu mistrzowi budowlanemu Albrechtowi von Saebisch i miejscowemu cieśli Andreasowi Kaemperowi budowę Kościoła Pokoju w Świdnicy. Kamień węgielny położono 23 sierpnia tego samego roku. 24.06.1657 r. można było w Kościele Pokoju w Świdnicy odprawić pierwsze nabożeństwo. W 1708, kiedy sytuacja wyznaniowa ewangelików się polepszyła, obok kościoła wybudowano dzwonnicę i szkołę ewangelicką. Oba budynki zachowały się do dziś.
Jeśli chodzi o zabytki wewnątrz Kościoła Pokoju to, tak jak wspomniałam wyżej, niezmiernie trudno je opisać. Bogactwo wnętrza tej, w sumie niewielkiej budowli, sprawiło, że oczu nie mogłam od niego oderwać. Całość pokryta jest malowidłami i płaskorzeźbami. Empory na całej długości pokryte są cytatami biblijnymi i alegorycznymi malowidłami. Wśród nich znajdują się tarcze cechowe piekarzy, piwowarów, rzeźników, sukienników, portrety mieszczan i szlachty oraz epitafia świdniczan. Ołtarz sięga stropu i jest tak bogaty, że słów mi brak. A organy, mimo że nie działające, przytłaczają swoim pięknem i wielkością. Obiecałam sobie, że w końcu kiedyś wybiorę się na jakiś koncert w ramach festiwalu Bachowskiego, bo to dopiero musi być wrażenie.
Mur pruski
Trochę historii na podstawie informacji opublikowanych na stronie internetowej Kościoła Pokoju w Świdnicy.Świdnicki Kościół Pokoju został zbudowany na mocy Pokoju Westfalskiego, kończącego wojnę trzydziestoletnią. Wtedy to cesarz Ferdynand III. został zobowiązany przez Szwedów do wyrażenia zgody na budowę przez ewangelików w Jaworze, Głogowie i Świdnicy po jednym tzw. "Kościele Pokoju". W tamtym okresie protestantyzm nie był religią traktowaną na równi z katolicyzmem, stąd też dopiero po rozmaitych petycjach skierowanych na dwór wiedeński, przy wskazaniu planowanego placu budowy, 13 sierpnia 1652 r. cesarz udzielił swojej zgody, a już 10 dni później wyznaczono teren i przekazano go przewodniczącemu ewangelickiego Urzędu Rent z Otterau. Plac miał kształt kwadratu (200 x 200 kroków), sam kościół miał mieć 100 kroków długości i 50 kroków szerokości. Miał on być poświęcony Świętej Trójcy. Zgodnie z zarządzeniem cesarskim kościół mógł być wybudowany jedynie poza murami miasta, bez wieży i dzwonów. Jako materiałów budowlanych można było użyć jedynie drewna, piasku, gliny i słomy. Szczególnym utrudnieniem dla gminy miało być zarządzenie, że okres budowy nie może przekroczyć jednego roku. Świdnicki Kościół powstawał jako trzeci, po głogowskim i jaworskim, było więc łatwiej, bo świdniccy protestanci mogli korzystać z wcześniejszych doświadczeń swoich współwyznawców z innych miast. Świdniccy protestanci zlecili w roku 1656 wrocławskiemu mistrzowi budowlanemu Albrechtowi von Saebisch i miejscowemu cieśli Andreasowi Kaemperowi budowę Kościoła Pokoju w Świdnicy. Kamień węgielny położono 23 sierpnia tego samego roku. 24.06.1657 r. można było w Kościele Pokoju w Świdnicy odprawić pierwsze nabożeństwo. W 1708, kiedy sytuacja wyznaniowa ewangelików się polepszyła, obok kościoła wybudowano dzwonnicę i szkołę ewangelicką. Oba budynki zachowały się do dziś.
Pomnik Cmentarny
Jeśli chodzi o zabytki wewnątrz Kościoła Pokoju to, tak jak wspomniałam wyżej, niezmiernie trudno je opisać. Bogactwo wnętrza tej, w sumie niewielkiej budowli, sprawiło, że oczu nie mogłam od niego oderwać. Całość pokryta jest malowidłami i płaskorzeźbami. Empory na całej długości pokryte są cytatami biblijnymi i alegorycznymi malowidłami. Wśród nich znajdują się tarcze cechowe piekarzy, piwowarów, rzeźników, sukienników, portrety mieszczan i szlachty oraz epitafia świdniczan. Ołtarz sięga stropu i jest tak bogaty, że słów mi brak. A organy, mimo że nie działające, przytłaczają swoim pięknem i wielkością. Obiecałam sobie, że w końcu kiedyś wybiorę się na jakiś koncert w ramach festiwalu Bachowskiego, bo to dopiero musi być wrażenie.
Zapierające dech w piersiach wnętrze
I prawda taka, że jedyne co mogę zrobić, to tylko zareklamować to miejsce. Bilet drogi nie jest, bo za dwie dorosłe osoby (bez zniżki) zapłaciliśmy 12 zł. W stosunku do tego, co ukazało się naszym oczom... wydatek naprawdę niewielki.
robi wrażenie, choć osobiście preferuję bardziej ascetyczne wnętrza ;)
OdpowiedzUsuńa ja jak widać czasami lubię na bogato ;) Faktem jednak jest, że każdy detal (a jak widać jest ich całe mnóstwo) robi niesamowite wrażenie. A jak człek jeszcze pomyśli, że ktoś tego dokonał własnymi rencyma...
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, trudno opowiada się o tym miejscu. Każdą swoją próbę kończę stwierdzeniem: "Po prostu musicie tam pojechać!". Za dużo zaskoczeń, dysproporcji... wyjątkowe miejsce!
OdpowiedzUsuńhttp://stopawstope.blogspot.com/2016/07/dolnoslaska-objazdowka-dzien-1-koscio.html