Otwarcie sezonu nad Jeziorkiem Daisy

Wreszcie słońce zaświeciło mocniej, chmury się rozwiały i nogi poczuły twardy grunt. Postanowiliśmy więc otworzyć sezon wędrówek... tych górskich i mniej górskich. Pierwszy postawiony cel, to niezbyt ambitna wycieczka nad Jeziorko Daisy leżące w Książańskim Parku Krajobrazowym.

Pogoda tak piękna, że aż Śnieżkę było widać.

Na żółto-niebieski szlak Ułanów Nadwiślańskich weszliśmy tuż za Wałbrzyską palmiarnią. Znaki odnaleźć łatwo, po lewej stronie od wejścia do Palmiarni znajduje się duża i ładna tablica informacyjna, a sam szlak skręca tuż za ogrodzeniem terenów palmiarni przez chwilę prowadząc wzdłuż niego. Od tego momentu w sumie cywilizację zostawiliśmy za sobą, bo już do samego końca droga prowadziła nas przez las. Na dokładkę droga była płaska, więc jak na pierwszy wypad po zimie wręcz idealna. Jedyne malutkie wzniesienie jaki stanęło przed nami to Witosz - najwyższy szczyt Parku Książańskiego liczący 483 m. n. p. m. Jednak później już było z górki i po jakiejś godzinie od wymarszu spod palmiarni znaleźliśmy się w Rezerwacie przyrody Jeziorka Daisy.

Szlakowskaz tuż za Palmiarnią

Ostatni raz w tych pięknych okolicznościach przyrody byłam jakieś 12 lat temu. Pamiętałam niewiele, śliczną toń wody, wieżę i fakt, że ojciec zgubił drogę powrotną do domu. Przyznam jednak, że miejsce robi wrażenie nawet zimową porą. Jezioro położone głęboko w wyrobisku wapiennym, pozostałości starych wapienników i baszta (domek myśliwski) zbudowana na bazie jednego ze starych wapienników na życzenie księżnej Daisy von Pless. Do tego wszechogarniająca cisza, bo na szlaku właściwym, jak i w samym Rezerwacie nie spotkaliśmy w sumie żywej duszy. Było tak cicho i pusto, że włażenie do opuszczonych wapienników, czy domku myśliwskiego naprawdę trochę straszyło.


Teraz kilka słów historii: Jeziorko Daisy to zalane wyrobisko wapienne położone na stokach wspomnianego Witosza. Powierzchnia – 0,66 ha. Głębokość – 23 m. Akwen powstał w 1870 roku po zakończeniu wydobycia górnodewońskich wapieni rafowych i zamknięciu kamieniołomu. Wyrobisko zostało zalane wodami opadowymi i tak powstało jeziorko o trochę eliptycznym kształcie. Nazwa jeziorka pochodzi od księżnej Daisy von Pless, ostatniej właścicielki Książa, która szczególnie upodobała sobie to miejsce.]


Po krótkim popasie, obejściu jeziorka i obfotografowaniu okolicy postanowiliśmy wrócić zielonym szlakiem Zamków Piastowskich. Początkowo droga wiodła tak samo, by po kilku minutach się rozwidlić i poprowadzić nas zielonym szlakiem wprost do Lubachowa. W sumie po jakiś 20 minutach trafiliśmy już do Wałbrzycha i niemalże nieustannie wędrowaliśmy poboczem asfaltowej drogi. Minus, że w pewnym momencie, bardzo niedaleko wałbrzyskiej palmiarni szlak się gubi, a razem z nim zgubiliśmy się i my. Szlakarze coś się nie popisali i ostatni odcinek wędrowaliśmy bez szlaku obierając za cel palmiarnię i ulicę Wrocławską.


Na koniec dodam, że wycieczka niby nie należąca do ambitnych, ale stopą trochę dała w kość. Niemniej jednak sezon 2011 uważam za oficjalnie otwarty i to już na początku marca.

Punktacja GOT
Palmiarnia Wałbrzych - Jeziorko Daisy - palmiarnia Wałbrzych, ogólna liczba punktów GOT - 11
Palmiarnia Wałbrzych - Witosza - Jeziorko Daisy (6 pkt)
Jeziorko Daisy - palmiarnia Wałbrzych (5 pkt)

Komentarze

  1. Jeziorko Daisy największe wrażenie robi po zmroku! Parę lat temu byłam tam kiedy zaczynało zmierzchać i atmosfera jest nie do opisania...

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłam tam chyba z 15 lat temu na szkolnej wycieczce, ale chyba trzeba się wybrać raz jeszcze, bo niewiele pamiętam. Zazdroszczę otwarcia sezonu. Mam nadzieję, że uda mi się to niebawem, choć z 7-tygodniowym dzieckiem ciężko gdziekolwiek się ruszyć. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Floydi, pewnie masz rację. Choć na mnie i w sumie jeszcze zimowe popołudnie zrobiło przyjemne wrażenie.

    Małgosia, co prawda to prawda. Ale pewnie jeszcze trochę i e nosidełku też się maluch gdzieś wyprawi ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Planujemy pierwsze wspólne "dreptanie" na długi weekend majowy, bo teraz maleństwo to nawet do nosidełka jest za małe :)

    OdpowiedzUsuń
  5. To trzymam mocno kciuki za powodzenie pierwszej, wspólnej wyprawy. A

    Sama muszę coś wymyślić na majowy weekend :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tofka, dzięki Tobie wspomnienie tego magicznego miejsca odżyło we mnie na nowo. Jutro jadę rozprostować kości po zmie i za cel obieram właśnie Jeziorko Daisy, Stary Książ i może jeszcze Zamek Cisy, więc drżyj Wałbrzychu! ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Stary Książ i Zamek Cisy myślę, że w tym sezonie jeszcze przed nami. Pogoda dziś taka piękna, że w przyszły weekend jak takie cuda się utrzymają, planujemy jednak coś bardziej ambitnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Do zamku Cisy jednak nie dotarliśmy, bo w dwóch poprzednich miejscach było zbyt przyjemnie by szybciej się z nich ruszyć, a i po drodze zahaczyliśmy jeszcze o wielkie stado owiec w Mokrzeszowie i palmiarnię w Wałbrzychu :)

    OdpowiedzUsuń
  9. No proszę. To nic tylko gratulować. I pomyśleć, ze my się totalnie obijaliśmy grillując i pracując w ogrodzie ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz