Szczytami wokół Wałbrzycha

W myśl zasady: cudze chwalicie, swego nie znacie, postanowiliśmy ruszyć na najbliższe nam sudeckie szlaki, wręcz podane nam na tacy. Praktycznie z Centrum Wałbrzycha, spod siedziby PTTK ruszyliśmy niebieskim szlakiem kierując się w stronę Parku Sobieskiego i Harcówki. Pod schronisko dotarliśmy już po kilkunastu minutach. Niestety obejście nie było zbyt przyjemne (smród śmieci nie wywożonych chyba od kilku miesięcy unosił się wyraźnie w powietrzu, oplatał i wypełniał nasze nozdrza), choć widok z tarasu był całkiem ładny. Wnętrze Harcówki przyjemne i zadbane, niestety jedyna osoba znajdująca się w jej wnętrzu była zielona jak świeży groszek cukrowy i nie pomogła nam w zlokalizowaniu pieczątek. W efekcie potwierdzenia w książeczkach GOT nie przybiliśmy..


Sobiesko parkowy jamnik


Harcowne drzewo na drodze do Harcówki (kryjące w sobie opakowanie po Lechu)


Schronisko jest, tabliczki są, pieczątek ni ma!

Trudno! Skwitowaliśmy to wzruszeniem ramion i wróciliśmy na szlak, który zaprowadził nas na Nowe Miasto (jedna z dzielnic Wałbrzycha). Po przejściu kawałeczka trasy drogą weszliśmy już na dobre w las. Po kilku minutach naszym oczom ukazała się sporych rozmiarów, kamienna budowla. To powstałe w latach 1936–1938 według projektu Roberta Tischlera mauzoleum upamiętniające 170 tysięcy Ślązaków poległych na frontach I wojny światowej, a także ofiary wypadków w kopalniach oraz 25 lokalnych bojowników ruchu narodowo-socjalistycznego. Mauzoleum obecnie jest zapomniane, wyglądało na to, że jest jedynie miejscem spotkań wysokoprocentowych. Przyznam, że nawet nie udało nam się dostać na dziedziniec, bo odstraszyły nas ilości śmieci i pomazane krwią ściany. A szkoda, bo mauzoleum naprawdę prezentuje się monumentalnie i może budzić zainteresowanie niejednego turysty, tym bardziej, że dojść na północne zbocze Niedźwiadków, gdzie położona jest budowla, naprawdę nie jest trudno.


Mauzoleum


Rzut oka na wnętrze...


... i wejście

Po oblezieniu mauzoleum wróciliśmy na szlak. I tu zaczęły się pierwsze schody, Podejście pod niewysokie Niedźwiadki (600-630 m. n. p. m.) okazało się wcale nie takie łagodne. Spacer szczytami trójwierzchołkowych Niedźwiadków był już o wiele przyjemniejszy. Później kolejne zejście w cywilizowane obszary, przecięcie ulicy Świdnickiej na Podgórzu, czyli przejście Doliny Szwajcarki i kolejne ostre podejście pod górę, by po kilkunastu minutach marszu po już płaskim terenie dotrzeć na Przełęcz Szybką.

I tu zaczęły się drugie schody, które praktycznie nieprzerwanie trwały już prawie do końca wyprawy, czyli do Dworca Głównego w Wałbrzychu. Podejście na Mały Wołowiec wypruło nam flaki i jakież było nasze zdziwienie, że szczyt był oznaczony jako Kozioł, który ewidentnie znajduje się po drugiej stronie Wołowca właściwego. Nic to jednak, pomyśleliśmy i ruszyliśmy dalej, by wypruć z siebie całą resztę wnętrzności wdrapując się na Wołowiec. Przyznaję, że było ciężko, ale zmęczenie wywołane stromym podejściem zrekompensował piękny widok na Wałbrzych - Dworzec Główny chyba z żadnej innej perspektywy nie prezentuje się tak cudnie. Pogoda nam dopisała i prócz Gór Wałbrzyskich z Chełmcem na czele widać było nawet zarys Karkonoszy. Kanapki jedzone w tak pięknych okolicznościach przyrody smakują naprawdę wyjątkowo (szczególnie kiedy chleb posmarowany jest pastą makrelową wg przepisu Jamiego Oliviera :) ).


Rzut okiem na panoramę z Wołowca

A teraz czas zacząć staczać się tam na dół

Popas nie mógł trwać wiecznie, ruszyliśmy więc dalej. Niebieski szlak wiódł teraz na Kozioł (ten właściwy), czekało nas więc kolejne podejście, jednak w porównaniu z tym, co zostawiliśmy za sobą, zdobycie Kozła okazało się niczym. Później było już z górki i to dosłownie. Mimo to wcale nie było łatwiej, rzec można, że zdecydowanie trudniej. Zejście było tak strome, że poruszaliśmy się naprawdę niezdarnie, podpierając się małymi kijkami w sypkiej ściółce. Jakież było nasze szczęście, gdy wreszcie zleźliśmy ze zbocza Kozła i dotarliśmy na równą drogę.

Kolejny szczyt do kolekcji

O, tak stromo tam było!

Wędrówka na Przełęcz Kozią była czystą przyjemnością. Tam po raz pierwszy zmieniliśmy kolor szlaku - niebieski przecinał się z żółtym i właśnie na ten drugi zboczyliśmy. Początkowo droga była miła, niestety przed nami znajdowało się jeszcze zdobycie Góry Zamkowej, na której znajdują się ruiny średniowiecznego zamku Nowy Dwór. Jednak co ciekawe wejście nie okazało się tak męczące jak zejście. Zbocze znowu było bardzo strome, a my byliśmy już nieźle zmęczeni, no i robiło się późno. Bez popasu, bez przerwy jakoś stoczyliśmy się w dół i wreszcie dotarliśmy do cywilizacji.

Dużym plusem Gór Wałbrzyskich jest ich niewielka popularność. Na szlaku spotkaliśmy raptem dwie osoby (nie licząc starszego Pana z wnuczkiem, którzy polowali na płatki róż pod mauzoleum, no i spacerowiczów w Parku Sobieskiego). Dla mnie bomba. Plusem są szczyty, które zdobywa się niemalże jak góry w Karkonoszach. Plusem jest bliskość dużego miasta, w którym jest wszystko, co do szczęścia potrzebne. Są niestety i minusy. Góry Wałbrzyskie są w większości pokryte lasami, widoczność więc nie jest najlepsza. Czasem coś da się zobaczyć przez niewielką wycinkę (tak naszym oczom ukazała się Ślężą czy Wielka Sowa), jednak nie zdarza się to zbyt często - cóż taki urok. I oczywiście miejsca zapomniane przez Boga, które mogłyby być niezłymi atrakcjami turystycznymi - Harcówka, Mauzoleum. Przyznaję, że aż przykro patrzeć, jak taki potencjał się marnuje. Ale jak kiedyś mawiał Górski z Kabaretu Moralnego Niepokoju: co zrobisz, nic nie zrobisz. To jednak nie przysłania mi odkrywania nieodkrytych, dziewiczych szlaków. O!

Punktacja GOT
PTTK O/Wałbrzych- Wołowiec - PKP Wałbrzych Główny, ogólna liczba punktów GOT - 16
PTTK O/Wałbrzych - Niedźwiadki (6 pkt)
Niedźwiadki - Dolina Szwajcarska (1 pkt)
Dolina Szwajcarska - Wołowiec (5 pkt)
Wołowiec - Przełęcz Kozia (1 pkt)
Przełęcz Kozia - Zamek "Nowy Dwór" - PKP Wałbrzych Główny (3 pkt)

Komentarze

  1. Na własnej skórze doświadczyłam tego niebieskiego szlaku idąc właśnie taką samą trasą! Stromo w górę, stromo w dół. Bardzo niedocenione górki! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo wszystkim się wydaje, że Góry Wałbrzyskie to takie lesiste pagórki. A tu taka niespodzianka, bo okazuje się, że jest co zdobywać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Też sie przekonałam, że Góry Wałbrzyskie są strome. Jak dla mnie to super góry :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A no super. Pewnie jeszcze czerwcu coś niecoś z tego pozdobywamy. Szkoda tylko, że schronisk brak i piwo trzeba ze sobą na garbie nosić.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz