Korona Sokołowska cz. 1 - Bukowiec

Dla odmiany postanowiliśmy porzucić niziny i tym razem wybrać się w nieco bardziej górzyste partie Sudetów. Wybór padł na Góry Suche rozciągające się wokół Sokołowska. Z racji, że mój towarzysz wyprawy cierpiał z powodu niedawno utworzonego pęcherza, nie mogliśmy pozwolić sobie na jakąś bardzo ambitną wycieczkę. Wybór więc padł na Bukowiec, który mimo niewielkiej wysokości (886 m. n. p m.) zaskoczył nas niemalże pionowym podejściem.

 Zaczęło się sielankowo.
Ruszyliśmy z Centrum Sokołowska, zaczynając wędrówkę od rozwidlenia szlaków i obrania szlaku czerwonego. Po kilku krokach asfaltowymi ulicami weszliśmy na polną drogę i owiały nas swojskie zapachy bydła. Po jakiś 10 minutach dotarliśmy na stary niemiecki cmentarz, a raczej jego pozostałości. Ruiny kaplicy cmentarnej i smutne, poprzewracane nagrobki, to wszystko co się ostało z miejscowego, powstałego w międzywojniu cmentarza.  I to był ostatni łagodny element podejścia pod Bukowiec. Tuż za cmentarzem czekała nas niemiła niespodzianka w postaci pionowego podejścia. Było o tyle niekomfortowo, że plecaki niebezpiecznie przeciążały sylwetkę ku dołowi, a pod stopami toczyły się kamyki i łuski buczyny. Może po około 20 minutach intensywnego podejścia udało nam się wyjść na płaską i szeroką leśną drogę. Niestety, ku wielkiemu oburzeniu Clopsa, szlak jedynie przecinał zachęcająco płaską drogę i wiódł nas dalej stromo pod górę. Druga część podejścia okazała się trochę łagodniejsza, niemniej jednak i tak trochę dała nam w kość.W końcu udało nam się zdobyć szczyt, ze względu na strome podejście dopiero po około godzinie (raczej minus niż plus).

Odręczne tabliczki na Bukowcu

Na Bukowcu popasu nie było, uznaliśmy, że lepiej dotrzeć do Andrzejówki i wypić chłodnego browara (tzn. mnie browar dany nie był, ale jakoś to przeżyłam).Dlatego raźnie ruszyliśmy dalej czerwonym szlakiem, który na nasze szczęście wiódł tym razem szeroką przecinką. Pogoda była piękna, droga prosta - cóż więcej chcieć?


Szeroka droga przed nami.



W pewnym momencie szlak gwałtownie skręcał w prawo, okazało się, że tuż przed nami znajduje się teren kopalni melafiru. A szkoda, bo widok tuż przy ogrodzeniu i znakach ostrzegawczych robił spore wrażenie. Chcąc nie chcąc zawróciliśmy by znowu znaleźć się na szlaku, który tym razem nieoczekiwanie zaczął wieść nas w dół. W pewnym momencie kopalnia, a z nią szum ciężkiego sprzętu była tuż nad naszymi głowami. Po przekroczeniu dolinki znowu zaczęliśmy się wspinać. Droga prowadziła nas zboczami wzgórz eksploatowanych przez kopalnie. Z prawej strony ścieżki zarośniętej obficie trawą, w której z moim wzrostem z łatwością mogłabym się ukryć, mieliśmy urwisty stok... Mimo to drga była bardzo przyjemna i jakoś po niecałej godzinie naszym oczom ukazało się Schronisko. Niestety jakimś cudem udało nam się zgubić szlak i przedostatnie kroki przeszliśmy brodząc w maliniskach i pokrzywiskach... a co tam wszystko dla zdrowia. 

Przez łąki, przez pola biegie fasola.
"A droga długa jest, nie wiadomo czy ma kres" - zejście do Sokołowska .

W Andrzejówce było cudownie. Pyszne piwko, które udało mi się wyłącznie powąchać, cisza, spokój i piękne okoliczności przyrody. Co ważne tłumów nie było. Po prawdzie ludzi więcej niż na szlaku, ale szału nie było, co również niezmiernie nas ucieszyło.
 Andrzejówka w całej okazałości.

 Browar musi być - tu ciemny Skalak.

Po długim popasie postanowiliśmy wyruszyć z powrotem do Sokołowska. Uparłam się, żeby przejść żółtym szlakiem przez Zamek Radosno i już po kilkunastu minutach zgubiłam szlak. Trawy mające ponad półtora metra nie ułatwiają odnalezienia oznaczeń. Trochę nadrobiliśmy, ale w końcu się  udało. Krótkie podejście i  oto wyrosła przed nami rozpadająca się wieża. Radosno robi wrażenie o tyle, że praktycznie pojawia się wśród drzew znikąd. Poza tym ruiny zachowane w bardzo złym stanie, chyba najmniej malownicze jakie do tej pory widziałam.

 Mała, leśna armia.

Widok od dołu na ruiny Zamku Radosno.

Tofka i jej droga przez mękę.

Konstytuowaliśmy drogę powrotną. Pozostało nam kilka kroków do Sokołowska. Droga zajęła nam jakieś 30 minut, bo napotkaliśmy po drodze krzew pełen niespodzianek. Clops nie mógł się powstrzymać i napstrykał zdjęć całej posilającej się menażerii.



Punktacja GOT

Sokołowsko - Bukowiec - Sokołowsko - ogólna liczba punktów -10
Sokołowsko - Bukowiec (5 pkt)
Bukowiec - Schronisko Andrzejówka (2 pkt)
Schronisko Andrzejówka - Zamek Rogowiec - Sokołowsko (3 pkt)


Komentarze